Bloguję od pół roku, plus minus. Teraz - po przeniesieniu bloga na własną domenę zajmuję się nim jeszcze więcej niż poprzednio. Ale zajmując się własnym blogiem zajmuję się też blogami innych. Poznaję, czytam, porównuję. I przyszedł moment, w którym muszę napisać coś więcej niż lista składników na kolejnego omleta mimo, iż taka "pisanina" na innych blogach z reguły mnie nudzi. Jednak czuję w sobie nieodpartą, przemożną, niedającą się już powstrzymać chęć refleksji. Refleksji o tym moim blogowaniu. Pół roku pracy nad czymś staje się częścią życia. Strasznie to lubię i są rzeczy, które są łatwiejsze i trudniejsze. Ale żeby nie było nudno nie zamierzam tu pisać jedynie o sobie! Będzie o Was też. Więc powstaje dziś nowa kategoria na naszym kulinarnym blogu. Kategoria z innej beczki. I własnie tutaj będę wkładać swoje pięć groszy. Ja - Ania. Jedna z dietetycznych sióstr. Wszelkie skargi proszę do mnie!
Jeśli chcecie przepisów i tylko przepisów - nie zaglądajcie do tej kategorii nigdy więcej!
Dziś blogi kulinarne skoro już o nich zaczęłam.
Na sam początek kwestia zdjęć. Czy w ogóle wiecie jak ciężko jest zrobić dobre zdjęcie pasztetu?! A po wrzuceniu do komputera ten pasztet i tak nie wygląda tak jak na wyświetlaczu LCD! To jakaś makabra! I Wykrywacz Smaku odrzucający moje setne zdjęcie...No czytam, oglądam, staram się inspirować, wzorować wręcz już na czyiś zdjęciach ALE i tak jestem w ciemnej, fotograficznej d... .
Dlatego podziwiam nieodmiennie blogi pięknie sfotografowane! Zdjęcia to czołowa część bloga kulinarnego. Ludzie jedzą oczami a i ugotują to co im się spodoba, czyż nie tak? Staram się. Poświęcam na to wiele godzin czasem. Efekt średni. Czasem aż się wyć chce... Podziwiam blogerów kulinarnych za samozaparcie w dążeniu do perfekcji - fotograficznej perfekcji. Widzę jak robią postępy i z taniego peweksu mają śliczne zdjęcia na miarę bristolu! Brawo! Życzyłabym sobie takich postępów...
Co do przepisów. No wydziwaczone niektóre tak, że włosy dęba stają! Pomidory z czekoladą, migdały z czosnkiem i zasmażka! Niemniej już po pierwszych kilku przepisach widać kto ma więcej gotówki w portfelu. A niestety, nie będę oryginalna i sobie ponarzekam - drogie w Polsce jest jedzenie! Prowadzenie bloga kulinarnego kosztuje. Gdybym miała "wrzucać" na bloga wszystko co jem to w przeważającej części byłaby to tylko pekinka - już bez tego pomidorka. Jak to cudownie, że idzie lato! W końcu stanieją warzywa!!! W końcu raj! Ale wracając do przepisów - nasz blog jest takim blogiem "na co dzień" - ani szczególnie trudne ani wymyślne te nasze przepisy. Sporo sałatek - bo w końcu w ramach diety. Pewnie - zdarza się zaszaleć ale w granicach średniej krajowej. Nie lubię wydziwaczonych, niecodziennych potraw, do których ponad to mam dosypać szafranu, świeżego tymianku, mięty i pokropić dwoma rodzajami oleju. Po co to w ogóle się robi? Jakby mnie było stać na takie gotowanie to bym do restauracji chodziła a w tygodniu "gotowałabym" jedynie kolacje! Jest tyle "zwyczajnych" składników, z których można wyczarować coś wspaniałego i nie pójść z torbami! I za takie przepisy dziękuję wszystkim blogerom kulinarnym - otwieracie oczy! Uczmy się gotować "z tego co mamy" zamiast sprowadzać składniki z honolulu! Uczmy się podawać pięknie nasze codzienne potrawy. To jest rzecz, którą najbardziej cenię w blogowaniu, bo jedzenie zajmuje u mnie bardzo ważne miejsce w życiu. Zrobić sztukę z czegoś codziennego. No, może nie sztukę, ale zrobić coś naprawdę wyjątkowego na co dzień - to jest własnie mój chleb powszedni. Chcę zaproponować coś fajnego, zdrowego i smacznego ale tak aby nie było trudno i drogo. Nasze blogowe tempo mi czasem przeszkadza - niemal codziennie przepis. Jak sprawić aby nie było nudno? Trudno! Gratuluję blogerkom kulinarnym pasji tworzenia potraw - to główny powód dla którego tu jesteśmy.
Treść posta mnie nuży. Przepraszam. Umieram z nudów i z niecierpliwości kiedy w końcu dotrę do przepisu. Co mnie obchodzi (pamiętajmy, że to blog kulinarny), który to ząb wyszedł synkowi czy jaka romantyczna słota za oknem?! Te pseudo poetyckie zagajanie zabija mój apetyt. Nie zostawiam komentarzy bo nigdy nie docieram do końca postu lub czytam tylko jego część. Pewnie, że są posty, które nie dotyczą stricte przepisu - i to jest okej. Ale jak mi się życie intymne, felieton o przyjaźni, film z zeszłego tygodnia, podróż do Budapesztu i przepis na chleb przeplatają ze sobą to ja już nic nie wiem - ani jak mam na imię ani o czym czytam! Czy Wy w ogóle wiecie ile tego jest na każdym blogu? Błagam i apeluję o oddzielne kategorie lub oddzielne blogi nawet (popatrzcie choćby na Dorotę Kamińską!!). Uczmy się od siebie! Dziękuję blogerom, którzy nie zmuszają mnie do przedzierania się przez gąszcz własnych myśli zanim dojdę do listy składników!! Mam zamiar z tym samym szacunkiem traktować naszych czytelników. Amen.
Testy i recenzje, sypanie przyprawami od sponsora i tym podobne...no jakieś to jednopłaszczyznowe, jakieś niewiarygodne. Niedługo czeka mnie podobny test... Bardzo chciałabym aby to wyglądało inaczej. Aby piarowcy wykazywali się większą pomysłowością, byli bardziej otwarci na większe projekty, na ciekawą współpracę. Nie wiem jak Wam ale mi ani razu nie zaproponowano za takie testy pieniędzy. Przyprawa za pokazanie przyprawy. Gratuluję wszystkim blogerom, którym udało się nawiązać fajną współpracę i stworzyć coś fajnego! Podoba mi się taki kierunek, że z jednej strony my się nadal rozwijamy w tym co lubimy a z drugiej jest ktoś kto nam w tym pomaga - obopólna korzyść. Życzę wszystkim blogerom ciekawej współpracy reklamowo-kulinarnej! To co ostatnio zrobiły dziewczyny z wburczymiwbrzuchu to dla mnie żywa inspiracja!
Komentarze pod postem. Przyznaję się bez bicia - nie piszę. No, czasem. Jak mi się coś spodoba lub chcę coś powiedzieć. Coś innego niż "super!" czy "apetyczne!"...I to źle! Bo widzę, że ci co piszą mają potem ich więcej u siebie. Komentujemy sobie wzajemnie. Komentarz za komentarz. Na mdłości mi się zbiera. Kółko wzajemnej adoracji! To samo się dzieje na fb! Komentowanie tylko po to aby nasiusiać i zaznaczyć, że "ja też tutaj jestem!". I wiecie co? To już nie jest komentowanie - to jest spamowanie! Co to ma znaczyć jak ja mam pod postem komentarz "bardzo fajny przepis. zapraszam do siebie. www...."?!?! To już jest spamowanie na chama! Jak można tak po blogach komuś chodzić i siusiać?! Dla kogo my piszemy te blogi? Pewnie - dla siebie wzajemnie też ALE na komentarz to ja czekam od kogoś kto ze mną gotuje a nie kto mnie wykorzystuje! ...Inna sprawa, że teraz mam na blogu strasznie odstraszający formularz komentarzy! Nie mam ni w ząb pojęcia jak dopisać, że pola nie są wymagane! Informatyk potrzebny od zaraz!!... Ale wracając do tego siusiania to ja proszę u nas nie siusiać! Sama nikogo nie obsikuję i wymagam tego samego. Szanujmy siebie. Zapraszajmy się do wspólnego gotowania lub innej współpracy crosslinkowej - ale nie siusiajmy u siebie! Dziękuję wszystkim blogerkom, które mnie do tej pory nie obsiusiały!
I tym jakże miłym akcentem, bardzo poetycko zakończę swój dzisiejszy wywód z innej beczki. A kto czytał tego wina!
MIŁEGO DNIA SIOSTRY!
szukałam czegoś dietetycznego żeby przygotować mojemu przyjacielowi i natknęłam się na ten post. Ha! świetnie napisany. A wykrywacz smaku jest chyba nie do przejścia:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo, całości nie przeczytałam, ale generalnie się zgadzam ;) Jakbym prowadziła bloga, to pewnie bym teraz zapraszała przez podanie linka :))
OdpowiedzUsuńdokładnie świetnie napisany ;) polecę znajomym :d
OdpowiedzUsuń