Nie pisałam Wam nigdy wcześniej o tym, że moja przygoda z
blogiem zaczęła się od tego, że chciałam schudnąć. W poszukiwaniu dietetycznych
przepisów weszłam do sieci i zrozumiałam, że sama mogłabym dzielić się moimi
kulinarnymi eksperymentami i sposobami na odchudzone dania.
Szybko okazało się,
że takie miejsca są bardzo potrzebne, a dowodem tego był szybki sukces bloga.
Do prowadzenia bloga zaprosiłam trzy koleżanki i dwie z nich
dołączyły, po roku niestety lub „stety” bloga znów prowadziłam sama i tak jest do
dnia dzisiejszego, a wszystkie przepisy tutaj są mojego autorstwa. Choć trudno
mówić o autorstwie, gdy chodzi o przepis kulinarny. Recepty są często bardzo
podobne, a ich liczba w Internecie sprawia, że nie trzeba długo szukać, aby
znaleźć coś dla siebie.
Istnieje jednak pewna grupa osób, która ten blog odwiedza
zawsze, gdy pojawia się nowy wpis. Te osoby chyba już mnie trochę znają i trochę do tych osób jest ten post ;)
Wszyscy jednak przychodzą tu przede wszystkim po sprawdzone pomysły –
sprawdzone, dietetyczne, zdrowe przepisy. Te przepisy sprawdzam na sobie i
testuję na moich bliskich zanim pojawią się na blogu.
Pierwsze dwa lata prowadzenia bloga przypada na najbardziej
odchudzone, dietetyczne potrawy, ponieważ byłam wtedy w trakcie redukcji masy
ciała oraz oswajałam dobre, zdrowe nawyki żywieniowe.
Hitem pierwszego roku prowadzenia bloga były Naleśniki bezmąki, lecz dwa lata później stały się one passe, z uwagi na dodatek mleka w
proszku w składzie. Więcej o tym przeczytacie TUTAJ.
Również szlagierem stało się ciasto z fasoli – to podstawa,
fundament, na którym wyrósł mój blog.
Szlagierem drugiego roku był makaron z sosem a`la carbonara,
sporo dań z amarantusem oraz dieta według Gersona. Zaczęłam kurs zdrowego
odżywiania w sporcie i dietetyki i coraz bardziej interesowało mnie nie tylko
jedzenie dietetyczne, ale jedzenie, jako źródło zdrowia, jak również jedzenie,
jako lekarstwo. Powstały moje książki, w których dużo mówię o tym co zmieniłam
w swojej kuchni i jaki to miało wpływ na moje życie w ogóle, a nie tylko na moją
sylwetkę.
A o sylwetce chciałabym dziś napisać, ponieważ wygląd jest
ważny dla wszystkich osób, które przychodzą tutaj po przepisy.
Do 19-stego roku życia nie walczyłam ze swoim ciałem. Jadłam
to co lubiłam, to co jadło się u mnie w domu, nie zastanawiałam się nad swoją dietą,
choć wiedziałam że jestem większa niż większość osób w moim wieku.
Odchudzanie się przyszło dopiero później i było to
testowanie na sobie każdej możliwej wyczytanej w gazecie diety: dukan,
kopenhaska, kapuściana, monignac oraz wszelkiego rodzaju eliminacje,
oczyszczanie, diety płynne, monoskładnikowe, głodówki etc.etc.
Strach pomyśleć, ile to działanie na oślep mogło mnie
kosztować! Ubytki cennych minerałów i mikroelementów w okresie wczesnej
młodości – osłabienie stawów i kości, co mogło być przyczyną moich wieloletnich
dolegliwości kostno-stawowych.
Nigdy nie udało mi się jednak samą dietą dojść do
upragnionego wyglądu. Osiągałam niską wagę, ale ciało nie było takie, jakbym
sobie tego życzyła.
Po pierwszej ciąży, dzięki wprowadzeniu w moje życie aktywności fizycznej i odpowiedniej diety, osiągnęłam efekty, które w końcu mnie uszczęśliwiły. Mając 31 lat miałam ciało
takie, jakiego chciałam, oraz byłam zadowolona ze swojej diety.
Rozpoczęłam
zdrowy, aktywny rozdział mojego życia, w którym nie było miejsca ani na
śmieciowe żarcie, ani na wymówki od treningu. Nie dlatego, że wciąż dążyłam do
jakiegoś ideału, ale dlatego, że treningi i dobre jedzenie dodawało mi sił, energii i entuzjazmu do
działania.
Teraz zaczynam być swoim własnym uczniem, ponieważ po dość
ciężkiej, drugiej ciąży, która przeszkadzała w aktywności fizycznej, chcę wrócić do
swoich własnych przyzwyczajeń i do tego, co uczyniło ze mnie osobą, którą sama
chcę być – zadowoloną, aktywną i uśmiechniętą młodą mamą J
Kilogramy, które zostały mi jeszcze po ciąży (minęły 3
miesiące od porodu) nie są najważniejsze, choć na tyle ważne, abym nie musiała
zmieniać swojej garderoby.
Od tygodnia staram się wdrożyć zasady sprzed ciąży:
- eliminacja wszystkiego, co bezwartościowe i niesprzyjające
redukcji: bez mąki, bez cukru, zero przetworzonej, gotowej żywności, zero
chleba, zero słodyczy – kupnych i domowych (przynajmniej na razie). Mniej soli,
mniej tłuszczu.
- mniejsze porcje, częste i w miarę regularne posiłki.
- codziennie porcja aktywności.
Dziś szukam motywacji, wsparcia i kopala w dupala, bo mimo
doświadczenia i wiedzy, wciąż zdarzają mi się potknięcia – to przecież takie
ludzkie.
Jestem jedną z Was.
Czasem walnę sobie selfie w łazience, czasem zjem coś okropnie kalorycznego, czasem tańczę czasem płaczę - wiadomo.
Dziś jest poniedziałek, zjadłam pożywne śniadanie, zamierzam trzymać się moich postanowień, uśmiechać do rodziny, mniej pracować i więcej myśleć o zbliżającym się (wciąż odkładanym z wielu powodów) urlopie!
No i motywować się i kopać w tyłek - też będę. Na ile sił starczy! ;)
miłego dnia Siostry! ;)
Aniu! Na pewno i tym razem dasz radę i osiągniesz cel! Pisz dla nas jednak, bo twoje przepisy są wyjątkowe! może to będzie dla ciebie dodatkowym bodźcem do działania! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńto prawda - myśl o publikacji na blogu determinuje jakość spożywanych posiłków...krótko mówiąc :)
Usuńdzięki!
piękna jesteś :)
OdpowiedzUsuńtrzymam mocno kciuki za motywację, szczególnie do urlopu!
No właśnie - urlop tuż tuż!
UsuńDziękuję!
Buziaki!
Efekty są super oby tak dalej,powodzenia:)
OdpowiedzUsuńdo takich efektów co widać na zdjęciu (lewy dolny róg) znów zmierzam!
UsuńDzięki!!
Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńdziękuję!
UsuńAnia jestem z Tobą, wróciłam z wakacji ;) bezchlebowo i słodyczowo na razie
OdpowiedzUsuńno i to podstawa :)))
Usuń" Jestem jedną z Was. Czasem walnę sobie selfie w łazience" mistrz! :D trzymam kciuki!!! :)
OdpowiedzUsuńhehe :) no łazienkowy lans na potrzeby ego... wiadomo ;)
Usuńdzięki za kciuki!
Gratuluje przede wszystkim pięknych i zdrowych dzieci. Trzymam kciuki, tyle już pokazałaś, że na pewno się Tobie uda! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję - masz rację, bo to jest NAPRAWDĘ ważne :)
Usuńbuźka!