marca 03, 2013

MOJA TRENERKA, MÓJ BLOG, MÓJ CHALLANGE



W listopadzie 2011 roku wyszłam z domu na siłownię i przepadłam. Nigdy wcześniej nie uprawiałam żadnego sportu, nie wiedziałam co to zajęcia fitness, a aktywność fizyczna to było wyjście na basen raz na jakiś czas i jazda na rowerze latem. Na początku byłam w euforii, bo o niczym nie marzyłam tak, jak o tym, aby mieć trochę czasu dla samej siebie - w fitness klubie to się udało. Przychodziłam tam około 21:00 i zostawałam prawie do końca, do 23:00. Przychodziłam często, strasznie mnie ciągnęło to, że mogłam tam być sama ze swoimi myślami, ze swoimi marzeniami i pragnieniami, i to miało niewiele wspólnego z tym, że bardzo chciałam schudnąć. Po prostu szukałam odskoczni. A wiecie co się dzieje gdy się ćwiczy? Otóż organizm wydziela endorfiny - tak, wiem, wiecie to :) Dlatego czas spędzony na treningach jest taki szczęśliwy - plusy się mnożą.

No i tak to się zaczęło. Na początku nie byłam w stanie biec na bieżni - gdy tylko zaczynałam to zaraz, po niecałej minucie, kończyłam. Na pilatesie wymiękałam na brzuszkach. Przy 20stu powtórzeniach na triceps, podnosiłam po 1-2 kilo na rękę. Na piłce nie trzymałam równowagi :P

Miałam ostatnio 3 miesięczną przerwę i bardzo ciężko mi wrócić do aktywności, choć bardzo mi tego brakuje. Składa się na to wiele rzeczy, nad którymi pracuję, aby jak najszybciej wrócić do systematycznych treningów. Ta przerwa wygenerowała kilka dodatkowych kilogramów, choć staram się jeść dietetycznie. W lutym byłam na kilku treningach - wiem, że nie straciłam dobrej kondycji, ale marzę o systematyczności. Postanowiłam przestać wciąż szukać wymówek - pełen etat, praca często w domu po godzinach, mała córeczka, której trzeba dać coś z siebie choćby przez te 3 godziny po odebraniu z przedszkola, domowy bałagan, który trzeba posprzątać, rodzinę, którą trzeba odwiedzić, życie towarzyskie, życie osobiste, manicure, pedicure, depilacja nóg, maseczka, blog..... zawsze coś było ważniejsze. Ale teraz koniec z tym. Znalazłam wytrych na ciągłe wymówki! A imię jego: MARATON.



Stało się. Jak widzicie jestem już zapisana. Lubię wyzwania, a to jest po prostu idealne dla osiągnięcia moich celów, czyli powrotu do systematycznych treningów oraz zrzuceniu kilku kilogramów. Teraz należy wdrożyć w życie odpowiednią dietę, a przede wszystkim zwracać szczególną uwagę na posiłki okołotreningowe. Poprosiłam o pomoc trenerkę z klubu, którą poznałam jeszcze podczas systematycznych treningów. Popatrzyła na mnie z zaskoczeniem, ale nie gasiła zapału. Powiedziała, że pomoże :) Oto ona, Ania Troszczyńska:




Ania zatroszczy się o jakość moich treningów i o jakość mojego jedzenia. Ja obiecuję się jej słuchać i Wy również możecie korzystać z wiedzy Ani. Ania jest dyplomowaną trenerką oraz ukończyła kurs "Żywienie i suplementacja w sporcie". Jej misją jest wspieranie kobiet, w powrocie do formy, po urodzeniu dziecka. Znajdziecie ją TUTAJ, na jej stronie www.trenerkadlamam.pl oraz od dziś również u mnie, TUTAJ na blogu Dietetycznie Siostro! Ania postara się odpowiedzieć na Wasze pytania, wesprze mnie w przygotowaniuw posiłków okołotreningowych oraz z pewnością nie raz, wystąpi ze mną w programie Feel eat, który realizuję we współpracy z portalem wp.tv.

No i to tyle słowem wstępu. Postanowiłam Wam o tym obszernie napisać zamiast punktować fakty w stylu:
1. pobiegnę maraton
2. to jest Ania Troszczyńska, która mi pomoże


Dobrze/Źle, że się rozpisałam? - sami oceńcie - piszcie w komentarzach.

A teraz już czas na jedzonko.

Składniki

  • Pół piersi z kurczaka
  • Łyżeczka oleju sezamowego
  • Kilka kropli octu balsamicznego
  • 1/4 łyżeczki kurkumy
  • Szczypta mielonego kardamonu
  • Szczypta soli i czarnego pieprzu
  • Sałata
  • Pomidor
  • Zielony ogórek


Przygotowanie

Pierś kroimy w paski. Olej, ocet i przyprawy mieszamy w miseczce a potem wkładamy do niej pociętego kurczaka i dobrze obtaczamy. W tym czasie kroimy pomidorka, ogórka i przygotowujemy liście sałaty. Najlepsza do tego będzie miękka sałata masłowa, karbowana lub rzymska. Ja użyłam lodowej, której liście się zbyt łamały. Kurczaka smażymy na suchej patelni o nieprzywieralnej powłoce, po dosłownie 30 sekund z każdej strony, mocno przyciskając. Kurczak zrobi się szybko, nie będzie surowy i nie straci swojej soczystości. Dla pewności możecie sprawdzić wykałaczką - płyn który wypłynie powinien być bezbarwny.



Gotowego kurczaka zawijamy w sałatę z kawałkami ogórka. Wrzucamy na talerz w towarzystwie pomidora.



To idealny posiłek potreningowy dla osoby, która chce schudnąć - mała wartość energetyczna. Warto do pół godziny po treningu zjeść małe jabłko czy kilka winogron. Ania mówi, że to uzupełnia glikogen i energię, zatrzymuje ketabolizm mięśniowy i przyspiesza regenerację. Stawia to na głowie mój świat bez owoców - jednak co jak co - trenera człowiek się słucha :)
Dodam już tylko, że na noc w sałatkach unikajmy ciężkostrawnych warzyw typu fasola, groch, kapusta oraz tych o wysokim indeksie glikemicznym - bób, ziemniaki, dynia.


To jest oczywiście bardzo prosty przepis - taka inna forma sałatki z kurczakiem, jednak nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam jeść rękoma. Jest w tym coś pierwotnego i przyjemnego. 
Odnoszę również wrażenie, że jedząc rękoma najadam się szybciej :P

SMACZNEGO SIOSTRY!

27 komentarzy:

  1. Dasz radę! Ja jestem uskrzydlona szerzącą się dookoła mnie motywacją - wszyscy zaczynają ćwiczyć! To chyba ta wiosna budzi nas wreszcie do życia.. ja jak na razie zmobilizowałam się do pląsania przed komputerem z Ewą Chodakowską, kilkanaście treningów już za mną i mam nadzieje, że przysporzy się to do mojej lepszej kondycji, bo uwaga - zamierzam zacząć biegać!:P (znów)

    Aniu.. no kto jak nie Ty?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie myślę, że może już całkiem niedługo i pobiegamy razem :)))
      Dziękuję Agata!

      Usuń
  2. Ja biegnę w półmaratonie! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. super!!
    sama zastanawiam się czy nie pobiec, a historia mojego sportu jest bardzo podobna do Twojej, odkryłam tę pasję nagle i nie mogę się oderwać. Jednak maraton... wczoraj przebiegłam dychę, pomyślę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i ja dychę biegam :)
      Ale to musi być fajne, dlatego to robię :)

      Usuń
  4. Ty wiesz, że jestem z Ciebie dumna... jak i znasz wszystkich, które wzięły się w garść :) Pozdrawiam cieplutko!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana a jak radzisz sobie z dietą podczas miesiączki? Ja trzymam się naprawdę świetnie, ale gdy przychodzą "te" dni nie potrafię się powstrzymać i wręcz się przejadam..czy Ty nie masz z tym problemu?

    Super, że obrałaś sobie taki cel, czasem potrzebujemy motoru aby się napędzić i może to ten maraton nim będzie :) Życzę powodzenia, na pewno się uda, a trenerki zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejadam się, ale mam parcie na słodkie. Na początku podjadam słodycze córce - chrupki do mleka, powidła śliwkowe....po kilku dniach kupuję sobie tabliczkę czekolady, kolejnego dnia zjadam następną a potem przychodzą te dni i wszystko przechodzi.

      Dzięki! Mnie najbardziej nakręcają ludzie - maraton to kolejny pomysł na to aby się nimi otoczyć :)

      Usuń
  6. gratuluję odwagi! ja bardzo chciałabym kiedyś pobiec maraton, ale póki co moim maratonem jest 5km na bieżni (; będę trzymać kciuki!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. również trzymam kciuki! od 5km do 10 niedaleko a potem to już z górki ;)

      Usuń
  7. No i Bravo!! Ja tak jak Agata, od jutra będę pląsać z Ewą ale i maszerować z psem, a za miesiąc.. chciałabym już biegać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymam kciuki, ja również planuję wrócić do biegania lada dzień:)

    OdpowiedzUsuń
  9. O, zdeklarownie udziłu na pewno będzie dobrą motywacją. Powodzenia! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. czyli że co? że w 1,5 miesiąca niby zdąrzysz się przygotować do maratonu??????????????????? i że wczesniej zaniedbywałas treningi i teraz tak z doskoku dasz niby radę???????????????????????? ale czy tu mowa o tym królewskim dystansie 42,195 km??? serio??????????????????? jesli tak to napisz prosze jeszcze ile biegasz km w terenie i w ogóle opisuj wszystko szczegółowo, poniewaz ja z myśla o maratonie oswajam się od kilku lat ale nigdy się nie odwazyłam, zaczęłam biegać w połowie 2010, w 2011 przebiegłam 1123 km, w roku poprzednim trochę mniej, zdecydowanie mniej, w tym roku mój dystans to, uwaga: 5 km !!!! aaaaaaaaaaaż ;) ale myśl o maratonie gdzies tam mi się obija w podświadomosci, a Ty ta swoja notą tylko mnie zdenerwowałaś, że niby w 1,5 miesiąca wytrenujesz ciało tak, ze dasz radę pobiec 42 kilosy.... weź mnie nie wkurzaj nooooooooooooooooooo ;) jesli Ci sie uda to ja startuję we wrzesniu, ot co!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehehe - wariatka!
      teraz biegam do 15km w terenie w ciągu 1:30-2:00godz.
      Wszystko siedzi w głowie kochana i to nie ma nic wspólnego z odwagą ani czasem jaki pozostał.
      A dziś to się czuję tak, że pobiegłabym nad morze i z powrotem ;)
      Obiecuję relacjonować!

      Usuń
  11. Ja też zaczynam trening, sama, ale uwielbiam czuć się zmęczona po siłowni, takie spocone szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ania, jak nie Ty, to kto? ;)
    Trzymam bardzo mocno kciuki!

    I teraz tak mi strasznie głupio, że tak mi ciężko ruszyć tyłek na siłownię, czy chociażby bieganie...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ania trzymam mocno kciuki !!! I trzymam mocno kciuki bo dla mnie bieganie jest .... hm...powiedzmy że wole tańczyc 7 godzin na treningu niz biagać :P tym bardziej mocno trzymam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. każdy tańczy w życiu po swojemu. Tańcz ;)

      Usuń
  14. Sałatę zawsze wyjadam z sałatki palcami ku zgrozie współjedzących :D
    Idealny patent dla mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Właśnie odkryłam ten blog, a raczej odkryła go moja siostra, która podesłała mi link. Zaczełam czytac i przepadlam. Rewelacyjny. Teraz wiem, że stanie się moją regularną lekturą. Gratuluję wytrwałości, samozaparcia i konsekwencji.My dopiero zaczynamy przygodę z siłownią i zajęciami fitness. Po pierwszych zajęciach przepadlam. Poczułam co przez wiele lat traciłam.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Blog Dietetycznie Siostro! , Blogger