listopada 21, 2013

Jakub Tolak w bardzo intymnym wywiadzie mówi o tym...................... .......... co je i dlaczego :))


Jakub Tolak – aktor, muzyk z wykształcenia architekt. Polski celebryta, którego mam okazję poznać w ramach współpracy z dietetycznym cateringiem DietBox.

Będziemy rozmawiać oczywiście o odżywianiu, o tym, że każdy bez wyjątku musi przejść czasem ciężką drogę do sukcesu jakim jest zdrowa dieta i wymarzona sylwetka. Zapraszam.



Anna Laskowska: Cześć Kuba. Powiedz jak to było w Twoim życiu z „tym odżywianiem się”?
Jakub Tolak: Jak było? Może pomówimy o tym jak jest? :)

AL.: No wiem, że jest dobrze, ale niekoniecznie od zawsze jadłeś zdrowo…
JT.: Fakt. Na studiach, jak pewnie większość ludzi, odżywiałem się często na zasadzie "jak się uda". Zdarzało mi się nie zjeść śniadania (bo zaspałem), obiadu (bo praca domowa o której zapomniałem) itd. A ponieważ z natury jestem szczupły i w sytuacjach stresowych raczej chudnę, to taki styl odżywiania nie zaowocował nadwagą, ale w którymś momencie poczułem, że mam mniej energii niż powinienem, czułem się zmęczony. Dodatkowo w pewnym momencie zdecydowałem z kolegą, że zaczniemy regularnie ćwiczyć, chodzić na siłownię.

AL.: Więc potrzebna była dawka energii i to dobrej jakości
JT.: Właśnie. I to był najsilniejszy impuls do zmiany nawyków żywieniowych. Wiadomo - złe odżywianie, to brak efektów ćwiczeń.

AL.: Ale skąd wiedziałeś co powinieneś zmienić? Skąd miałeś wiedzę na temat odżywiania?
JT.: W tamtym okresie wiedzę czerpałem głównie z Internetu, z czasopism poświęconych tematyce ćwiczeń i sportu, oraz od kolegów. Ale od razu podkreślam, że moim celem było przede wszystkim zdrowe odżywianie wspomagające ćwiczenia, a nie ekstremalna dieta dla kulturystów, czy zawodowych sportowców.

AL.: Czyli zależało Ci aby było zdrowo, odpowiednio do Twojego stylu życia i wzmacniająco.
JT.: Tak, moje posiłki były raczej sensownie zbilansowane, choć teraz wiem, że popełniałem błędy. Jadłem na przykład za dużo białka, za mało owoców i warzyw. Na szczęście nie były to błędy nieodwracalne.

AL.: Na pewno wiesz, że każdy na początku popełnia błędy – zwłaszcza w dziedzinie, którą dopiero poznaje. Jak przypomnę sobie co i jak kiedyś jadłam to wprost nie mogę uwierzyć!
JT.: Moja dieta nie zmieniła się chyba aż tak bardzo!

AL.: A co się w takim razie głównie zmieniło?
JT.: Po pierwsze regularność posiłków. A to było najtrudniejsze. Przerzucenie się z jedzenia "jak popadnie" na 5 - 6 posiłków dziennie o określonych porach. To wymagało zupełnie nowego rozplanowania czasu.

AL.: To prawda, inna organizacja dnia. Jak sobie z tym radziłeś?
JT.: Na szczęście dość szybko okazało się, że da się do tego przyzwyczaić i potem staje się to rodzajem rutyny – śniadanie, jak poranna toaleta.

Po drugie zwracałem większą uwagę na to co jem. Sam przygotowywałem większość swoich posiłków, ale kiedy zdarzyło się, że zjadłem "na mieście", zawsze starałem się wybrać posiłek jak najbardziej zbliżony do tego, co sam bym przygotował.

Cały czas też dużo ćwiczyłem, bywało tak, że jako drugie śniadanie piłem koktajl proteinowy, podobnie po treningu. Na noc nie jadłem węglowodanów i nie jadłem późnym wieczorem.

AL.: Dla niektórych to może brzmieć jak dieta odchudzająca, a przecież nie chodziło o zbicie wagi tylko o zdrowe nawyki żywieniowe – regularne, dobrze zbilansowane posiłki i nie najadanie się przed snem. Podstawy zdrowej diety. Jak Ci się udawało wszystkiego przestrzegać? Nie miałeś pokus aby ulec starym przyzwyczajeniom?
JT.: Postanowiłem nie rozpisywać ściśle wszystkiego i wchodziłem w temat stopniowo. Jestem osobą, która potrafi wytrwać w postanowieniach, więc wiedziałem, że dzięki tej stopniowości wszystko odbędzie się "bezboleśnie", a ja od czasu do czasu będę mógł sobie pofolgować bez wyrzutów sumienia i bez niebezpieczeństwa, że wszystko weźmie "w łeb".

To „folgowanie sobie”, było bardzo istotnym elementem zmian, bo dawało poczucie, że wszystko jest dość spontaniczne i naturalne. Nie chciałem być niewolnikiem diety i nie chciałem aby nowe nawyki były męczące.

Oczywiście to nie znaczy, że codziennie jadłem tort. W folgowaniu chodziło raczej o weekendy, wyjazdy, czy tego typu wydarzenia. Jedzenie musi pozostać naturalnym elementem życia i tak chciałem to zorganizować.

AL.: I po kilku latach osiągnąłeś pełen sukces! Organizm przyzwyczaił się do pewnych pór posiłków, do pewnego rodzaju jedzenia. Gratuluję. A powiedz czy gotujesz sam?
JT.: Gotuję i sam i z dziewczyną. Nie boję się kuchni i uważam, że każdy facet powinien to w jakimś stopniu potrafić. Jakieś zupełnie niedzisiejsze i nieżyciowe jest dla mnie, gdy mężczyzna nie umie nic upichcić (prócz legendarnej jajecznicy), albo ma jakieś bliżej nieokreślone lęki związane z garnkami. Nie mówiąc już o tym, że gotujący facet jest podobno sexy ;)

AL.: No nie podobno, ale na pewno! A co Was w kuchni inspiruje?
JT.: Co jakiś czas robimy sobie wieczór nowej potrawy. Inspirujemy się albo pysznymi potrawami, które zjedliśmy w jakiejś knajpie i próbujemy je odtworzyć, albo szukamy ciekawych rzeczy w internecie. Nie jestem znawcą blogów, ale zdarza nam się coś wyszukać na "Kwestii Smaku".

AL.: Mój ukochany blog! Wspaniałe, niezwykle apetyczne zdjęcia. Jakie potrawy lubisz?
JT.: Lubię na przykład owoce morza, lubię nowe smaki, być może dlatego nie do końca lubię kuchnię polską. Jest dla mnie chyba zbyt "normalna" i często za tłusta.

AL.: Skąd wziął się pomysł aby skorzystać z dietetycznego cateringu?
JT.: Pomysł trafił do mnie sam, dostałem po prostu propozycję rozpisania indywidualnej diety dla mnie. Spodobało mi się to, bo akurat szła wiosna i po zimie już przymierzałem się do wiosennych zmian. Było to dla mnie spore ułatwienie, bo miałem wtedy sporo zajęć i przygotowywanie posiłków robiło się coraz trudniejsze. Do DietBoxu przekonała mnie ostatecznie rozmowa z Panią dietetyczką, która dokładnie zrozumiała moje potrzeby i rozpisała fajną (i smaczną!) dietę.

AL.: Sprawdzili się?
JT.: Tak. Czuję się bardzo dobrze, w lato bardzo dużo się ruszałem, jeździłem na rowerze, miałem energię i zapał do pracy. Była to zdecydowanie dobra decyzja!

AL.: A teraz szybkie podsumowanie. Ulubione sporty?
JT.: Ogólnie bardzo lubię ruch i kiedy przez jakiś czas nie ćwiczę, to czuję się źle, łatwiej się denerwuję, ale przede wszystkim czuję się "oklapły". Przez 4 lata podstawówki chodziłem do szkoły sportowej, gdzie trenowałem akrobatykę sportową, więc podkład miałem niezły. :) Teraz, z powodów zdrowotnych, nie mogę uprawiać sportów w sposób ekstremalny, np. biegać maratonów, ale rekreacyjnie jak najbardziej. Lubię rower, pływanie, lubię pograć w siatkówkę, ale lubię też bardzo długie spacery. Po półrocznej przerwie wróciłem na siłownię, gdzie skupiam się bardziej na sprawności i utrzymaniu ładnych proporcji sylwetki, niż na jakichś osiągach siłowo - masowych.

AL.: Wolisz ruszać się w klubie czy na powietrzu?
JT.: Zdecydowanie preferuję ruch na świeżym powietrzu, dlatego w zimie, kiedy już rower nie wchodzi w rachubę, staram się wyjeżdżać w góry, gdzie śmigam na snowboardzie - deska jest moją miłością jeszcze z czasów liceum. Kiedyś sporo pływałem na winsurfingu i jeździłem na deskorolce. Dwa lata temu z kumplami pojechaliśmy na Hel pouczyć się kite'a, ale ja jakoś nie złapałem bakcyla. W to lato spróbowałem wake'a i to zdecydowanie bardziej moja bajka.

AL.: Metoda na zdrowie według Jakuba Tolaka?
JT.: W odżywianiu regularne i dobrze dobrane posiłki, które dadzą energię na cały dzień. W sporcie stawiać na zdrowie i dobre samopoczucie, a nie na "pakerkę". Ruch jest podstawą i nieodłącznym elementem zdrowego stylu życia - czymś, co do tego życia napędza.

AL.: Dziękuję bardzo za spotkanie.
JT.: Ja również.



2 komentarze:

Copyright © 2014 Blog Dietetycznie Siostro! , Blogger